Trzy.
Starasz
się uśmiechać. Jeden kącik w górę, drugi kącik w górę.
Działa. Wszyscy wierzą, że nic ci nie dolega. Odwzajemniają twój
uśmiech, choć nie zdają sobie sprawy, jak wiele cię on kosztował.
Siadasz
w kącie na dziadkowym fotelu. Pozostawiasz nogi opuszczone, chcąc
zachować fason, wbrew swojej przemożnej potrzebie podkulenia ich.
Chciałabyś się zwinąć w kulkę. Małą, czarną kulkę, której
nikt by nie zauważał, która nikomu by nie przeszkadzała. Mała,
czarna kulka gdzieś obok. Kto by się zainteresował małą, czarną
kulką?
Wiesz,
że nie możesz. Wiesz, że oni cię widzą. Lustrują spojrzeniami
pełnymi pogardy, na usta im się cisną słowa pełne zawodu.
Próbowałaś stać się ich; tą, z której mogą być dumni. Bądź
zwyczajnie tą, za którą nie będą się wstydzić. Padół ziemski
jest ci świadkiem, że próbowałaś, ale każdorazowa próba
spełzała na niczym.
Dwa.
Opowiadasz
o swoich studiach, starając się sprawiać wrażenie pełnej
optymizmu. Monosylaby wypełzające spomiędzy warg twoich słuchaczy
dotykają cię bardziej, niż się tego spodziewałaś. Widzą w
tobie hybrydę, której nie udało się nic, począwszy od prób
stania się kimś ich pokroju, na próbach stania się kimś, kim
chciała.
Już
od dobrych dwóch lat nie odczuwasz radości z żadnej czynności
którą wykonujesz. Wszystko mechaniczne, wymuszone. Jesteś skora
powiedzieć, że nawet oddychanie niekiedy sprawa ci ból.
Niegdysiejsza przyjemność ze studiowania bezpowrotnie uleciała.
Szarości otaczają przestrzeń wokół ciebie.
Chyba
ci to nie przeszkadza. Przyzwyczaiłaś się.
Tylko
te wężowe słowa ze strony rodziny pokazują ci, jak bardzo
nieszczęśliwym człowiekiem jesteś.
Jeden.
Grzecznie
przeprosiłaś i wstałaś z fotela. Mama, nie kryjąc oburzenia
twoim zachowaniem, nakazuje ci nie kpić sobie i wrócić do nich,
kiedy ty już zdołałaś zniknąć za zakrętem. Krzyczała jeszcze
przez kilka sekund, ale ty nie zamierzałaś cię cofać. Chciałaś
być małą, czarną kulką – dlaczego ona ci nie pozwala? Dlaczego
nikt ci nie pozwala?
Pokonałaś
kilka schodów prowadzących na górę i otworzyłaś drzwi do
łazienki. Z szafki nad umywalką wyjęłaś swoje lekarstwa, do
kubka po szczoteczkach do zębów nalałaś trochę wody. Zbyt dużo
tabletek wysypałaś na rękę i tyle samo połknęłaś, popijając
wodą. Ostrożnie weszłaś do wanny, podtrzymując się jej
krawędzi. Usiadłaś z podkulonymi nogami za zasłonką. Objęłaś
się rękoma, głowę oparłszy na kolanach. Zwinęłaś się w
kulkę. Małą, czarną kulkę.
Zero.
Nie
żyjesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz